Czy lato to najlepszy czas na przekształcenie w spółkę komandytową?

Łukasz Flak        27 czerwca 2016        Komentarze (0)

Lato latem, a firma sama się nie przekształci w spółkę komandytowąPrzekształcenie w spółkę komandytową nie spędza snu z powiek większości przedsiębiorców, a na pewno nie tych, którzy prowadzą już biznes w takiej właśnie formie prawnej 🙂 Oni bowiem mogą spać spokojnie, mając świadomość wszystkich zalet zastosowania w praktyce konstrukcji spółki komandytowej, a w szczególności ograniczenia ich odpowiedzialności za zobowiązania spółki jedynie do wysokości tzw. sumy komandytowej (np. do 1.000 złotych).

Polecam i Tobie zastanowienie się nad minimalizacją ryzyka płynącego osobiście dla Ciebie z prowadzonej działalności gospodarczej, takim właśnie sposobem.

Aby lepiej uzmysłowić sobie, jak ważne jest tego rodzaju ograniczenie ryzyka gospodarczego pomyśl przez chwilę o takim przekształceniu, jako o szczepionce chroniącej Cię przed skutkami wielu bardzo poważnych chorób. W Twojej firmie chorobą taką może być np. duża „wpadka biznesowa”, albo niekorzystna decyzja organu podatkowego, skutkująca niewypłacalnością Twojej firmy.

Miej też na względzie, że już po jednokrotnym sczepieniu (przekształceniu w spółkę komandytową) uzyskujesz pełną i utrzymującą się stale odporność na wypadek zajścia takich zdarzeń.

Możesz oczywiście nie szczepić się w ogóle (czyli biznesu nie przekształcać w spółkę komandytową), licząc na to, że jesteś genetycznie odporny na większość chorób, którym szczepionka zapobiega. Niestety, jeśli w biznesie zasada doboru naturalnego także ma zastosowanie (a ja skłaniam się ku takiemu zapatrywaniu), to jest duże prawdopodobieństwo, że boleśnie zweryfikuje ona Twoje założenie. 🙂

Możesz również unikać zachorowania, ograniczając wszelkie kontakty z innymi, które mogłyby się wiązać z takim ryzykiem (czyli inaczej mówiąc odmawiać wchodzenia w kontakty gospodarcze w sytuacjach, w których pojawia się jakiekolwiek cień zagrożenia dla Twojej firmy – czyli właściwie zawsze 🙂 ). Tylko czy takie działanie będzie służyło Twojej firmie i jej rozwojowi?

A co się stanie, jeśli zdecydujesz się udać na wyjazd na czarny ląd, gdzie ryzyko zachorowania na tropikalne choroby jest znacznie większe, a skutki choroby znacznie boleśniejsze (czytaj. weźmiesz duży kredyt, rozpoczniesz dużą inwestycję budowlaną lub będziesz ubiegał się o dotację)? Czy wtedy również postawisz wszystko na jedną kartę i machniesz ręką na szczepienie przed tropikalnym pomorem, który powalił już niejedną firmę?

Zastanów się także nad kosztami leczenia choroby (tj. kosztami procesów sądowych, odwołań od decyzji, „ratowania” majątku firmy i Twojego spod egzekucji) i czasu, który na to stracisz. Czy warto ponieść takie koszty? A co się stanie, jeśli pomimo leczenia nigdy nie wrócisz już do pełnej sprawności (czytaj: ze względu na stan Twojego zadłużenia będziesz musiał zniknąć z tzw. oficjalnego obiegu)?

Myślę że odpowiedź na powyższe pytania skłoni Cię do refleksji nad możliwością przekształcenia w spółkę komandytową Twojej firmy. Pamiętaj jednak, aby okres czasu, w którym podejmować będziesz decyzję w tym przedmiocie nie był zbyt długi, bo szczepienie będzie skuteczne tylko wówczas, jeśli zostanie dokonane jeszcze zanim podejmiesz kontakty, związane z wystąpieniem znacznego ryzyka gospodarczego.

Za zapłatę podatków i innych należności, które powstały przed datą przekształcenia w spółkę komandytową będziesz odpowiadał w dalszym ciągu na takich samych zasadach jak dotychczas. Jeśli więc na przykład prowadzisz firmę w formie jednoosobowej działalności gospodarczej, Twoja odpowiedzialność osobista za takie zobowiązanie będzie niczym nieograniczona (to samo tyczy się np. Twojej odpowiedzialności, jako wspólnika spółki jawnej, przy uwzględnieniu zasady tzw. subsydiarności takiej odpowiedzialności).

Ale czy gorący letni okres jest dobry na to, żeby rozpocząć procedurę przekształcenia w spółkę komandytową? Hmmmm….Tak! Jest świetny, tak samo jak każdy inny! 🙂 Byle tylko czynności związane z przekształceniem w spółkę komandytową były podjęte dostatecznie szybko, tak aby cały proces zakończyć przed rozpoczęciem ryzykownych działań gospodarczych, tj. np. przed podpisaniem umowy kredytowej, umowy o dotację, czy podpisaniem tzw. „kontraktu życia” (który z moich obserwacji, nie rzadko jest pierwszym i ostatnim gwoździem do trumny, nawet dobrze prosperujących biznesów).

Cała procedura przekształcenia wraz z dodatkowymi czynnościami „przygotowawczymi” (np. sprzedaż części majątku firmowego do podmiotu powiązanego w ramach jednoosobowej struktury holdingowej) może zająć nawet parę miesięcy, więc warto o takich działaniach pomyśleć z pewnym wyprzedzeniem.

Dla przestrogi przed zbytnim odciąganiem w czasie takich działań wskazuję na przykład klientów Kancelarii (wspólników spółki jawnej) , którzy w ubiegłym roku przez parę miesięcy nie mogli zdecydować się na dokonanie przekształcenia i zwlekali z podjęciem takich czynności. Niestety skutkowało tym, że nie zdążyli przekształcić biznesu w spółkę komandytową do czasu podpisania wieloletnich kontraktów, (których niewykonanie skutkować może dla nich bardzo dotkliwymi, negatywnymi skutkami finansowymi). Odpowiadają oni więc nadal za realizację tych kontraktów bez ograniczeń, a ich sen jest zapewne trochę mniej spokojny z tego powodu.

Kończąc ten wpis – w sekrecie – podpowiem Ci, że przekształcenie w spółkę komandytową można połączyć także z innymi zabiegami zwiększającymi ochronę majątku osobistego wspólnika (-ów), tworząc strukturę nazwaną przeze mnie w blogu: jednoosobową strukturą holdingową, o czym przeczytasz tutaj.

Czy to Ty na polu?Jest taka teoria, która mówi o zakresie postrzegania przez człowieka otaczającej go rzeczywistości. To teoria pola (nie mylić z fizyczną kwantową teorią pola 🙂 ). Twierdzi ona mniej więcej tyle, że człowiek nigdy nie będzie miał pełnego obrazu pola, kiedy stanie na jego środku. Zawsze zwrócony jest w którąś stronę i obejmie wzrokiem najwyżej jego połowę. Jeśli więc chce zobaczyć całość, to nie ma innego wyjścia – musi stanąć na miedzy (niezależnie od tego czy wymierzona była z dokładnością do trzech palcy, czy też nie 🙂 ).

Piszę o tym dlatego, że prowadząc kancelarię, często zapominam o takiej właśnie chwili refleksji i przyjrzeniu się działaniom własnym, współpracowników, oraz klientów z pewnej perspektywy. Skupiając się na bieżących zadaniach nie mam po prostu czasu, aby złapać odpowiedni dystans do siebie i stawianych przede mną w życiu zawodowym zagadnień. Na pewno również Ty prowadząc przedsiębiorstwo masz podobne odczucia.

Okazją do takiego właśnie, odmiennego spojrzenia na własne działania, są wszelkiego rodzaju konferencje, które pozwalają także na pogłębienie wiedzy oraz nawiązanie nowych znajomości.

W ubiegłym tygodniu miałem niebywałe szczęście, bowiem deptałem miedzę aż dwukrotnie i to w tak wydawałoby się mało rolniczym miejscu, jak centrum Warszawy. Chciałem opowiedzieć Ci w paru słowach o tych dwóch wydarzeniach, choć nie będzie to pełne sprawozdanie, a jedynie krótkie wskazanie najciekawszych idei na nich przestawianych.

Zaczęło się sobotę (a właściwie to już w piątek wieczorem 🙂 ) na web.lex Meeting, zorganizowanym przez Rafała Chmielewskiego (guru marketingu prawniczego). Jest to impreza cykliczna, na której miałem przyjemność być po raz pierwszy, ale wiem już, że będę na nią wracał także w przyszłości.

[autorem tego i poniższego zdjęcia jest pan Ireneusz Kowal – zobacz profil >>]

„Głównym daniem” w ramach Meeting-u było szkolenie zorganizowane w hotelu Intercontinental, którego tematem przewodnim było zarządzanie zespołem w przedsiębiorstwie. Szkolenie poprowadził w świetnym stylu Paweł Królak z Corazlepszafirma.pl.

Jak się jednak okazało w jego toku w znacznym zakresie dotyczyło ono nie tylko zasad prawidłowego zarządzania zespołem, ale także implementacji metod optymalizacji działania firmy. Choć w trakcie szkolenia ten termin nie pojawił się ani razu, to prelegent wielokrotnie odwoływał się do dobrze znanych mi narzędzi Lean managment, dlatego czułem się jak na „własnych śmieciach”. 🙂

Z ciekawostek, które pojawiły się w ramach szkolenia na szczególną uwagę zasługiwała natomiast kwestia analizy skuteczności motywowania pracowników przez pieniądze. Czy wiesz, na przykład, że prowadzone obecnie badania wskazują, że systemy prowizyjne obowiązujące w większości polskich (i nie tylko polskich) przedsiębiorstw znacząco demotywują (!) pracowników? Dodatkową korzyścią dla konkurencji z ich stosowania jest także znaczne pogorszenie jakości wykonywanej przez nich pracy.

W tym kontekście przedstawiona została koncepcja zbudowania w firmie bardzo wydajnego zespołu pracowniczego, z całkowitym wyeliminowaniem prowizji (także w działach, wydawałoby się tak mocno związanych z takim sposobem wynagradzania, jak dział sprzedaży!). Rozwiązania tego rodzaju są już z powodzeniem stosowane, co zostało udokumentowane licznymi przykładami. Warto się więc zastanowić nad ich wprowadzeniem w firmie, bowiem umiejętne wykorzystanie tej koncepcji przy tworzeniu regulaminów wynagradzania w przedsiębiorstwie pomoże rozwinąć skrzydła zarówno firmie, jak i jej pracownikom.

 

We wtorek uczestniczyłem natomiast wraz z zespołem Kancelarii Derek/Flak w konferencji dotyczącej optymalizacji działalności w szpitalach i placówkach medycznych – „Lean w medycynie” (strona konferencji: www.leanhealth.pl). Przedstawiciele naszej Kancelarii w toku konferencji służyli uczestnikom także konsultacją w zakresie optymalizacji księgowej, optymalizacji podatkowej i prawnej działania zakładów medycznych. W konferencji brali udział także specjaliści naszej Kancelarii z dziedziny Lean management.

Konferencja odbyła się w nowoczesnym centrum konferencyjnym Adgar Plaza. W jej toku, oprócz wystąpień świetnych prelegentów oraz bardzo rozwijających warsztatów Lean management, na szczególną uwagę zasługiwało końcowe, inspirujące wystąpienie Marka Forkuna.

  Lean w medycynie - fot. Jakub Kocjan

Mark jest osobą, która na optymalizacji procesów w przedsiębiorstwach zjadła zęby. Pochwalił się on wynikami, jakie osiągnięte zostały stosując odpowiednie narzędzia optymalizacyjne w szpitalach. A wyniki te są bardzo pouczające. Oto zmiana zarejestrowana po przeprowadzeniu projektu w ramach którego zastosowano metody optymalizacyjne:

– pielęgniarki VMMC spędzają 95% czasu z pacjentami w porównaniu z 35% w przeciętnym szpitalu,

– czas otrzymywania wyników z laboratorium skrócił się o 85%,

– koszty z tytułu odpowiedzialności zawodowej spadły o 48,9%,

– zaległości w zapłacie należności dłuższe niż 90 dni spadły o 74%,

– zmiany w klinice chorób kręgosłupa: powierzchnia zmniejszyła się o 78%, zatrudnienie o 28%, a dochód wzrósł o 56%,

– koszty dostaw materiałów medycznych zmniejszyły się o 1 milion dolarów rocznie.

 

Cóż… robi to wrażenie! Nic dziwnego, że Mark w swym wystąpieniu wskazywał, że optymalizowanie działalności szpitali powinno być nakazane ustawowo (!), a lekarzy którzy nie stosują metod optymalizacyjnych powinno wsadzać się do więzienia. 

Przecież każdy dodatkowy błąd lekarski, występujące zakażenie, czy konieczność oczekiwania na miejsce w szpitalu, to jakiś ludzki dramat. Czasami kończący się on nawet niepotrzebną śmiercią pacjenta… której można byłoby uniknąć stosując metody Lean management.

I na tym chciałbym skończyć to krótkie podsumowanie zeszłotygodniowych konferencji.

 

A wracając do pytania postawionego w tytule wpisu – dlaczego strach na wróble stoi na środku pola?

Odpowiedź jest prosta: bo może! 🙂 Nie musi bowiem objąć całego pola oczami namalowanymi flamastrem na szmacianej głowie. Wystarczy, że jest dobrze widoczny z jego całej powierzchni.

A czy Ty możesz sobie pozwolić na to by nie mieć obrazu całości swego przedsiębiorstwa i trwać w nim jak strach na wróble?

Myślę że odpowiesz sobie na to pytanie przecząco. Dlatego zachęcam Cię gorąco, abyś miał lepszy ogląd sytuacji w firmie i rozwijał się, przynajmniej od czasu do czasu biorąc udział w jakiejś wartościowej konferencji branżowej… a jeszcze lepiej poświęconej optymalizowaniu działalności firm 🙂

OtwieraczOstatnio postanowiłem rozpocząć cykl wpisów o tym, w jaki sposób zbudować w przedsiębiorstwie wewnętrzne ramy organizacyjne, w których poruszać mogliby się pracownicy, tak aby firma działała sprawnie. Dzisiaj więc klasyczny „otwieracz” 🙂

Przy okazji, ze względu na zbliżający się sezon urlopowy, chciałem także zaprosić Cię do pewnej miejscowości w słonecznej Italii, a potem na dziki zachód …. ale o tym za chwilę.

No to najpierw obowiązek i rozpoczęcie cyklu wpisów o regulaminach i procedurach, a potem dopiero wojaże. 🙂

Zgodzisz się zapewne, że niejasno ustalone reguły sprzyjają powstawaniu sytuacji, w których jednostki wchodzące wzajemnie w interakcję rozmijają się ze swymi oczekiwaniami odnośnie efektów działań swoich lub innych osób. Nie inaczej jest w przedsiębiorstwie, także w Twoim.

Zapewne przyznasz także, że pracownicy powinni być informowani w sposób przejrzysty co do stawianych im przez pracodawcę wymagań. Te same wymagania powinny być również podstawą rozliczania ich z wykonanych zadań.

Oczywiście pewne minimum praw i obowiązków obu stron stosunku pracy wskazują przepisy prawa pracy (w szczególności zaś kodeksu pracy) oraz treść umowy o pracę. Jest to jednak absolutne minimum regulacji i zwykle nijak ma się ona do specyfiki struktury organizacyjnej przedsiębiorstwa, czy innych czynników wpływających na to w jaki sposób firma działa.

Ważne jest zatem zadbanie o to aby wypracować i wdrożyć w przedsiębiorstwie stosowne regulacje w postaci np. regulaminów pracy, czy regulaminów wynagradzania. Oprócz regulaminów dotyczących kwestii związanych w sposób bezpośredni ze sferą prawną stosunku pracy warto opracować i spisać także inne wewnętrzne reguły postępowania, w postaci odpowiednich procedur, np. procedur obsługi klienta, procedur obsługi systemów informatycznych, urządzeń, korzystania z pojazdów służbowych itp.

A po co tyle wysiłku wkładać w spisanie reguł, które i tak wbijasz codziennie swoim pracownikom do głów? Właściwie to rzeczywiście nie ma to sensu… no chyba, że chciałbyś na przykład, aby pracownicy nie upominali się niezasadnie o podwyżkę, tylko z tego powodu, że ostatnimi czasy dostał ją inny pracownik? … albo chciałbyś żeby podnosili swoją wiedzę i umiejętności bez jakichkolwiek nacisków z Twojej strony? … albo chciałbyś ograniczyć błędy w firmie i podnieść jakość obsługi klienta?… albo chciałbyś, żeby im też się chciało chcieć, tak jak Tobie! 🙂

Można by tak długo, bowiem temu wszystkiemu, i wielu innym celom korzystnym z punktu widzenia przedsiębiorstwa jako całości, służą właśnie opracowane odpowiednio do potrzeb Twojej firmy  procedury postępowania oraz regulaminy pracownicze. Zastanów się teraz przez chwilę – masz już takie w Twoim przedsiębiorstwie?

Oczywiście umiejętne sporządzenie i zastosowanie takich procedur czy regulaminów w firmie nie ogranicza się jedynie do przeniesienia na papier nocnych wymysłów pracodawcy. 🙂 Często ich opracowanie i wprowadzenie – tak aby naprawdę spełniały swoją rolę – musi być wynikiem wytężonego wysiłku pracowników, kierownictwa, a także prawników i specjalistów od tzw. szczupłego zarządzania (Lean management).

Ci ostatni nie zawahają się założyć pracownikom krokomierzy, zmierzyć stoperem czasu wykonywania czynności, obserwować godzinami procesy w firmie, dokonać wywiadów z załogą itp., zanim dadzą prawnikom materiał umożliwiający stworzenie regulaminów pracowniczych i procedur, które będą naprawdę skutecznie działać w Twojej firmie.

 

O moich doświadczeniach w tym zakresie, jak i tworzenia takich skutecznych rozwiązań przeczytasz już niebawem na moim blogu.

 

Teraz jednak chciałem zaznaczyć jeszcze jedno zagadnienie związane z regulacjami wewnętrznymi w firmie, a mianowicie z problemem kontroli ich przestrzegania. Jest to równie ważne, jak samo sporządzenie i wprowadzenie w życie takich regulacji. Nie będę się dzisiaj zbytnio nad tym rozwodził. Pokaże Ci na razie jedynie do czego prowadzi brak kontroli nad przestrzeganiem reguł.

Jest takie małe miasteczko we Włoszech, a zwie się ono Morsano. Wszyscy się tam znają, bo ludzie żyją tam rodzinami od pokoleń, a mieścina liczy sobie ledwo 3 tysiące mieszkańców. Ot kolejna Włoska miejscowość, nie do odróżnienia od innych. Czy aby na pewno kolejna taka sama mieścina? Nie koniecznie.

włoskie miasto

Coś ją wyróżnia spośród innych. Ano, ostatnio jedyny miejscowy stróż prawa przeszedł na emeryturę.

Jeśli uważasz więc, że przepisy ruchu drogowego w Polce zbytnio Cię ograniczają zapraszam do Morsano. Spokojnie możesz rozwinąć tam swoim samochodem prędkość naddźwiękową w terenie zabudowanym, a nikt się tym nie przejmie (przynajmniej z formalnego punktu widzenia 🙂 )

Nie ma miejsca pod marketem w niedzielne przedpołudnie? Nie krępuj się! Jak najszybciej zajmuj miejsce dla osób niepełnosprawnych, nawet jeśli biegasz maratony. Przecież ktoś może Cię ubiec! Możesz nawet zaparkować samochód na ulicy w taki sposób, że goście pobliskiej restauracji nie będą mieli jak z niej wyjść… Możesz tam być takim właśnie huncwotem. 🙂 A to wszystko zupełnie bezkarnie!

Powiesz że to brednie. Nikt o zdrowych zmysłach tak się nie zachowuje! Niestety są to przykłady z życia wzięte (może oprócz tej ponaddźwiękowej prędkości 🙂 ), pokazujące do czego prowadzi stanowienie reguł bez kontroli ich przestrzegania. Ludzie czynią tam nawzajem swoje życie nieznośnym, pomimo tego, że od pokoleń świetnie się znają.

Ale dlaczego? Przepisy prawa i reguły współżycia społecznego nie zniknęły przecież w chwili gdy szeryf miasteczka wszedł do budynku tamtejszego ZUS-u po odbiór pierwszej emerytury. A jednak ludzie, choć dla swego własnego dobra (i bezpieczeństwa) powinni ich przestrzegać nie robią tego, bo mają poczucie, że te regulacje bez kontroli państwa już nie obowiązują. Jest nawet mądre słowo na taki stan – anomia!

Dlatego właśnie oprócz samych procedur i regulaminów, trzeba także mieć w przedsiębiorstwie procedurę przestrzegania procedur 🙂 Ale o tym wszystkim także już niebawem.

A tymczasem, jeśli chciałbyś dowiedzieć się jak by to było, gdyby dla odmiany – tj. inaczej niż w Morsano – w Twojej miejscowości na każdego mieszkańca przypadał jeden stróż prawa, wybierz się w swej wyobraźni na dziki zachód i zerknij tutaj 🙂

Od jeżdżącej wanny do jednoosobowej struktury holdingowej.

Łukasz Flak        06 maja 2016        Komentarze (0)

Czy wanną da się jeździć po drogach? Hhmmm… Jest to zadanie znacznie utrudnione…. bo brak jej tych wszystkich systemów kontroli trakcji i tak dalej. Jeśli nie wierzysz – zerknij tutaj 🙂  Ale to, co można na pewno zrobić, to zaparkować wannę w garażu. Jak głoszą plotki, w początku lat 90-tych trzech biznesmenów z Łodzi wpadło właśnie na taki genialny pomysł. A dlaczego genialny?

Bo wanna w połączeniu z łopatą, betoniarką oraz odpowiednią wiedzą pozwoliła na przestrzeni 25 lat zbudować im jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek. Zapewne znasz ją dobrze, a rodziny, które liczą na pieniądze z programu Rodzina 500+ błagają los, żeby reklama tej marki stanęła przy ich domostwie. Tak… chodzi o Grupę Atlas.

Od czasów mieszania zaprawy łopatą w wannie do dnia dzisiejszego Atlas przebył długą drogę. Dzisiaj w skład tej grupy wchodzi kilkanaście innych marek, znanych w Polsce i za granicą.

Jak to możliwe, że na przestrzeni tego czasu nie stało się nic, co zatrzymałoby tą biznes-maszynę? Czy w magiczny sposób była ona niewrażliwa na zawirowania losu, wahania koniunktury, działania polityków czy zmianę cen surowców? Nie! Była po prostu dobrze zabezpieczona przed takimi zdarzeniami, a jednym z takich czynników zabezpieczających była – i jest zapewne nadal – jej holdingowa struktura.

Co to znaczy: struktura holdingowa? W każdej z takich struktur mamy podmiot dominujący oraz powiązane z nią podmioty zależne. Taka organizacja przedsiębiorstwa pomaga koncentrować i ochraniać kapitał w podmiocie dominującym, bez większego zagrożenia dla głównych składników majątkowych jej właścicieli.

Zysk jest w niej zatem wypracowywany w podmiotach zależnych, ale transferowany jest do podmiotu – matki, gdzie może być kumulowany, reinwestowany, a przede wszystkim może być tam odpowiednio chroniony. Chroniony, bowiem ten podmiot spajający strukturę nie angażuje się bezpośrednio w żadną działalność, która połączona byłaby z dużym ryzykiem gospodarczym. Jeśli więc jeden z podmiotów zależnych upadnie… no to trudno.

Będzie można założyć nowy podmiot w miejsce upadłego, który zajmie się taką samą działalnością, korzystając z kapitału i zasobów majątkowych podmiotu-matki.

Powiesz pewnie, że nie prowadzisz wielu różnych biznesów, więc po co miałbyś tworzyć strukturę holdingową… a przede wszystkim w jaki sposób? Jednoosobowy holding – to tylko ładny oksymoron 🙂 Przecież nie da się stworzyć takiej struktury z jednego podmiotu. Tak? No to jesteś w błędzie! 🙂

Wyobraź sobie, że Twoje przedsiębiorstwo będzie właśnie tym podmiotem spajającym holding. Może to być Twoja spółka, a nawet możesz to być Ty osobiście – jeśli biznes prowadzisz w formie jednoosobowej działalności gospodarczej.

Tworzysz sobie zatem holding. Od dzisiaj nie zajmujesz się więc już osobiście działalnością operacyjną (czyli tą, która generuje główny zysk, ale i niesie ze sobą ryzyko gospodarcze). Tą działalność przenosisz do nowo założonej spółki, w której będziesz wspólnikiem (załóżmy że będzie to spółka komandytowa, która stanie się podmiotem zależnym w strukturze holdingu).

Przy odpowiednim ułożeniu struktury holdingowej prawie cały zysk z tego nowo utworzonego podmiotu będzie trafiał do Twojej kieszeni. Korzystając z tych pieniędzy zakupisz lub wyleasingujesz maszyny, kupisz nieruchomości i wszelkie inne elementy majątku potrzebne do prowadzenia działalności operacyjnej.

Teraz nastaje ta chwila, gdy możesz już odpalić hawańskie cygaro i osobiście skupić się jedynie na użyczaniu tych składników majątku kontrolowanej przez Ciebie spółce komandytowej… oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem. A jeśli coś w Twoim biznesie pójdzie nie tak i kontrahent, lub urząd skarbowy będzie chciał egzekwować swe należności, to będzie mógł to czynić jedynie z majątku spółki komandytowej (czyli tej zależnej).

W najgorszym wypadku nie będziesz podejmował prób jej ratowania, lecz zamkniesz ją bez żalu. Następnego dnia założysz kolejną taką samą spółkę, bowiem składniki majątkowe, kluczowe dla prowadzenia biznesu, nie zostały zajęte przez fiskusa lub innych wierzycieli. Mogą być więc podstawą kontynuacji Twojego biznesu. 🙂

Oprócz powyższego, taka struktura pozwoli Ci angażować się z ograniczonym ryzykiem w nowe projekty biznesowe, poprzez zakładanie w tym celu dodatkowych spółek zależnych. Jeśli tak zdecydujesz, będziesz mógł też sprzedać nierentowną (lub przeciwnie – bardzo rentowną) spółkę zależną. Proces tworzenia holdingu będzie stanowił także doskonałą okazję do podatkowego zoptymalizowania Twojego biznesu.

Spytasz: „Ale czy to naprawdę działa?” Tak działa, a najlepszym tego przykładem jest to, że dla moich Klientów stworzyłem już bardzo wiele takich struktur (i to czasem „wielopiętrowych”, a kilku poprosiło mnie nawet o założenie kolejnych 🙂 )

Spytasz: „Ale czy mój rozwinięty biznes da się zmienić w taki holding, bez komplikacji dla bieżącej działalności?” Tak, choć będzie to wymagało jednorazowego poświęcenia przez Ciebie odrobiny czasu i wysiłku, aby wszytko poukładać w nowych ramach organizacyjnych.

Spytasz: „Ale…” Tak! 🙂 Spokojnie da się, i na tym polu też nie będzie problemu. Proces przekształcenia działającego przedsiębiorstwa w holding nie jest prosty, ale korzystając z mojej wiedzy i doświadczenia zapewniam Cię, że da się to sprawnie zrobić.

A dlaczego za przykład w tym wpisie wziąłem Grupę Atlas? Powód był prosty. W tej branży łatwo przytoczyć jest historię wskazującą na to, do czego prowadzi brak zabezpieczenia biznesu przed niekorzystnymi czynnikami.

Na początku lat dwutysięcznych w mieście – „stolicy polskiego piwa” powstał bowiem i rósł w siłę konkurent Atlasa. Przedsiębiorstwo to  także produkowało kleje i zaprawy do glazury (zaczynając ponoć również od wanny w garażu 🙂 ). Jednak po 10 latach działalności zdmuchnęły go z rynku różne przeciwności losu.

Finalnie ogłoszono jego upadłość likwidacyjną. Nie odrodziło się już nigdy w poprzednim składzie właścicielskim, bowiem nie było zabezpieczone na taką ewentualność poprzez strukturę holdingową. Tak zakończył się budowany przez dekadę biznes, a dzięki strukturze holdingowej, pomimo tych kłopotów mógłby nadal rozwijać się w nowo założonej spółce.

Ostatecznie znalazł się za to kupiec na markę, receptury chemiczne i know-how upadłego przedsiębiorstwa. Nabywcą była firma specjalizująca się w wykonywaniu elewacji. A co było jej pierwszym krokiem po nabyciu tych składników majątkowych? …Powołanie do życia struktury holdingowej! 🙂

Obecnie więc kleje do glazury wytwarzane są nadal w Tychach w najlepsze, lecz tym razem w ramach organizacyjnych spółki komandytowej (spółka zależna), zależnej od nabywcy znaku towarowego i know-how upadłego producenta (spółka matka). Niektórzy jak widać nie lubią uczyć się na własnych błędach 🙂

Zatem… zrób sobie holding ! 🙂

Jeśli jesteś właścicielem kliniki lub innego zakładu leczniczego, zarządzasz placówką medyczną, albo zawodowo związany jesteś z branżą medyczną, to zapraszam Cię do udziału w konferencji poświęconej optymalizacji prowadzenia działań biznesowych i operacyjnych w zakładach opieki zdrowotnej – Lean w medycynie.

Konferencja odbędzie się w dniu 17 maja 2016 r., w Warszawskim Centrum Konferencyjnym Adgar Plaza.

Głównym prelegentem będzie prof. Bohdan W. Oppenheim, który na Konferencję przybędzie specjalnie z USA, aby podzielić się swoim wieloletnim doświadczeniem w zakresie optymalizacji działalności placówek medycznych.

Jest to unikatowa okazja, aby skorzystać z rad i doświadczenia osoby, która optymalizowała działania biznesowe nie tylko w wielu uznanych amerykańskich klinikach, lecz także w takich firmach (bliskich każdemu lotnikowi) jak: Boeing, Airbus, Northrop Grumman, czy w projektach – i to nie jest żart – związanych z misjami kosmicznymi NASA. 🙂

Warto wspomnieć także o prelekcji Marka Forkuna – człowieka, który zasiadając w zarządzie Allegro, wprowadził tą spółkę na giełdę, oraz opracowywał programy optymalizacyjne m. innymi dla Toyoty.

A to dopiero początek… bo oprócz innych prelekcji, prowadzonych przez światowej klasy znawców metod Lean Management na Konferencji będzie można wziąć udział w jednym z dwóch warsztatów, aby posmakować praktycznego korzystania z zasad szczupłego zarządzania (Lean Management).

Miło mi zakomunikować, że także specjaliści Derek & Flak. Adwokaci dla Biznesu będą obecni na Konferencji i to nie tylko jako jej uczestnicy. Na specjalnym stanowisku (exclusive 🙂 ) przez cały czas będziemy służyć naszą wiedzą i doświadczeniem w zakresie między innymi: optymalizacji prawnej, księgowo-podatkowej, oraz Lean Management. Jeśli więc chciałbyś dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak udoskonalić działanie Twojej firmy, to serdecznie zapraszam na rozmowę przy kawie.

Więcej informacji o Konferencji Lean w Medycynie oraz formularz rejestracyjny, znajdziesz pod adresem:

www.leanhealth.pl

A teraz najlepsze! 🙂 Dzięki uprzejmości organizatorów Konferencji, wszyscy czytelnicy mojego bloga, którzy przy rejestracji podadzą hasło „partner” (wpisywane w polu: kod promocyjny) otrzymają 50% zniżkę na zakup biletu uczestnictwa w Konferencji.

Nie czekaj więc i rejestruj się… zanim zmienią zdanie! 🙂